piątek, 2 listopada 2012

Dziady, karaboszki kontra Halloween

I jak tu się nie irytować... że niby ze sHameryki do nas dotarło to świętowanie halołinowe... te dynie i inne popkulturowe cudactwa. Wypowiada się niepochlebnie kościół, choć nie tylko...
Moi drodzy nie zapominajcie, że święto to zawdzięczacie swoim pogańskim praprzodkom żyjącym na terenach obecnej Rzeczpospolitej... Dziady, o których tu piszę są przedchrześcijańskim obrzędem Słowian obchodzonym dwa razy w roku – wiosną i jesienią. Jego zasadniczym celem było nawiązanie kontaktu z duszami zmarłych i pozyskanie ich przychylności. Światła, które ongiś palono, aby ułatwić duszom zmarłych przodków odnalezienie drogi do domu na przygotowaną strawę, przetrwały do naszych czasów w formie zniczy na cmentarzach. A tak popularne dynie, to nic innego, jak karaboszki, czyli w dawnych czasach rzeźbione w drewnie maski przedstawiające duchy przodków.
Przykre jest, że w Polsce nie uczymy naszych dzieci  pięknych tradycji i mitologii słowiańskiej... wszyscy za to wiedzą kto to Zeus... ehhh

Podsumowując Halloween. Piękna tradycja w formie dość kiczowatej, bo z USA... miłe bo kościół na tym już kaski oj nie zarobi, oj nie.... :)

1 komentarz:

  1. Aczkolwiek znajduję w tej formie halloweenowej pewien plus: świętując po hamerykańsku ludzie wracają do starej obrzędowości. Bo czyż Dziady i nie na tym polegały, by się spotkać, poucztować, stowarzyszyć się ze znajomymi, bliskimi? To Święto Zmarłych, które nam KrK wcisnąć próbował, miało być smutne, ponure. Haloween staje się znów świętem radości. A wspominanie zmarłych przodków i tak pozostanie.

    OdpowiedzUsuń